niedziela, 13 kwietnia 2014

13 kwietnia 1967

The Rolling Stones w Warszawie

"Przybysze z innego świata", jak nazywa ich Paweł Brodowski - przylecieli do Warszawy by dwukrotnie wystąpić w Sali Kongresowej 13 kwietnia 1967 roku. Były to ich jedyne za żelazną kurtyną występy, a okazją do ich zorganizowania okazało się odwołanie koncertu w Moskwie. 


Z upływem lat przybywa ludzi, którzy 13 kwietnia 1967 słuchali Stonesów w Pałacu Kultury i Nauki, coraz więcej też poznajemy faktów i legend związanych z tą wizytą. 

Na stronie Trójki czytamy: 

"Zespół przyleciał do Warszawy 12 kwietnia. Zabudowa Lotniska Okęcie wyglądała wtedy jak baraki wojskowe. Odprawa celna odbyła się w blaszanej ruderze. Zespół przewieziono szarą i ponurą Warszawą do najlepszego hotelu w mieście: nazywał się Orbis-Europejski (inne źródła podają, że bazą zespołu był znajdujący się naprzeciwko Hotel Bristol) i był kolejnym zimnym, szarym budynkiem. Każdy kolejny element PRL-owskiej rzeczywistości - wystrój pokojów, zagłuszanie stacji radiowych, brak telewizji, jakość hotelowego pożywienia, absurdalnie wysokie ceny (później okazało się, że rachunek za hotel i pożywienie wyniósł dokładnie tyle, co... honorarium zespołu za koncert) - stanowił dla muzyków z Wielkiej Brytanii prawdziwy szok. Pierwszego wieczora poznali smak polskiej wódki - ich przewodnikiem był Marek Karewicz, fotograf muzyczny, dziennikarz i animator polskiego jazzu.

Z wizyty w Warszawie Stonesi zapamiętali też niezbyt dyskretne śledzenie ich przez tajniaków. Wyman: "chowali się za drzwi, kiedy tylko na nich spoglądaliśmy". Zespół chciał trochę pospacerować po Warszawie, ale natychmiast został zatrzymany przez agentów... Konferencja prasowa nie mogła się odbyć do momentu, gdy recepcjonistka w hotelu nie dostała od przedstawiciela prasowego Stonesów odpowiedniej łapówki.

Publiczność na długo przed koncertem gotowała się z podniecenia. Wyzwanie "rozgrzania” tej publiki dostał zespół Czerwono-Czarni. Kiedy Stonesi wyjechali w kierunku Pałacu Kultury, czekały już na nich tysiące ludzi. Wszystkie bilety do Sali Kongresowej zostały rozprowadzone pomiędzy człon­ków partii komunistycznej. Dla prawdziwych fanów nie były dostępne. Do Sali Kongresowej oficjalnie może wejść 2,5 tysiącaludzi, ale liczbę widzów ocenia się nawet na 5 tysięcy. Wielbiciele Stonesów przyjechali z całej Polski. Wiele lat po koncercie do "Trójki" zadzwonił słuchacz, który relacjonował, że nie dostał biletu na koncert, ale był bardzo wierzący i... znalazł go pod nogami.

W Warszawie odbyły się dwa koncerty Stonesów. Podobno oba "położone" przez akustykę Kongresowej, system nagłośnieniowy i nieprzygotowanie obsługi do takich koncertów. Gwiazda musiała się zresztą ratować miejscowym sprzętem, bo na próbie dźwięku przed występem Brian Jones... spalił kabel do organów. Wybawicielem okazał się klawiszowiec Czerwono-Czarnych, Ryszard Poznakowski. Jak wspomina Wyman, również widownia zachowywała się ze sporą rezerwą. Policja i wojsko stały w przejściach i dookoła sali. "Za każdym razem, kiedy ludzie wstawali i oklaskiwali nas albo krzyczeli, przepychali się do nich «oficjele» i udzielali im reprymendy" - pisze - "My na scenie byliśmy bezsilni, ale okropnie było przypatrywać się, jak represjonowane są spontaniczne ludzkie reakcje. Pod koniec koncertu widzowie zaczęli skandować «Ajkengetno!» i nie od razu zdaliśmy sobie sprawę, że chodzi o '(I Can’t Get No) Satisfaction'".

Piosenki zagrane przez Stonesów w Warszawie: "Paint It Black", "19thy Nervous Breakdown", "Lady Jane", “Ruby Tuesday”, "Mother's Little Helper”, "(I Can't Get No) Satisfaction". Oba koncerty były krótkie, bo na więcej nie zgodził się management zespołu.

W czasie i w przerwie między koncertami na zewnątrz Sali Kongresowej dochodziło do zamieszek. Tysiące ludzi próbowało sforsować wejście. Tłum fanów walczył na ulicy z policją i z wojskiem. Milicja obywatelska wykorzystywała oddział konny i wozy opancerzone z karabinami maszy­nowymi na wieżyczkach, gaz łzawiący i armatki wodne. Wzburzony tłum, około 10 tysięcy osób, zdobył się na to, co udawało się w państwie komunistycznym niezwykle rzadko - sprzeciw wobec brutalnej władzy. Zespół był tak zbulwersowany tym, co opowiedział ich management obserwujący zamieszki, że po koncercie muzycy zabrali z hotelu kilka kartonów płyt i, gdy tylko widzieli na ulicy grupy młodych ludzi, zwalniali i rzucali im cenne winyle. Rozdali w ten sposób około 100 płyt. "Wróciliśmy do hotelu i czuliśmy się znacznie lepiej" - opowiada Wyman.

[w tekście wykorzystano m.in. informacje z książki Daniela Wyszogrodzkiego "Satysfakcja"](kow)"
Źródło: http://www.polskieradio.pl/6/8/Artykul/350779,Fakty-i-mity-o-warszawskim-koncercie-The-Rolling-Stones-z-1967-roku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz